Kobiece cele związane z sylwetką zwykle są bardzo podobne. Panie marzą o szczupłych brzuchach, wąskich taliach, krągłych pośladkach i jedynie delikatnie zarysowanych ramionach. Nie chcą mieć bicepsów niczym Arnold Schwarzenegger. Boją się również nadmiernego rozbudowania klatki piersiowej i utraty swojej delikatności i kobiecości. Z tego powodu większość kobiet ćwiczących na siłowni ląduje ostatecznie na strefie z urządzeniami cardio i na niej pozostaje przez kolejne lata. A to błąd. Szkoda by było zresztą nie skorzystać ze wszystkich możliwości siłowni. Od tego umieszcza się na niej te wszystkie hantle, maszyny i inne obciążenia, by po nie sięgać i z ich pomocą efektywnie pracować nad ciałem.
Kobiety przeważnie jednak boją się nadmiernego rozbudowania mięśni. Mężczyznom na tym zależy, podczas gdy panie nieraz uważają mięśnie za coś mało atrakcyjnego. Obawy są oczywiście totalnie bezzasadne. Z jakiegoś w końcu powodu to właśnie panowie chwalą się większą naturalną muskulaturą niżeli panie. Aby mogło dojść do wyraźnej rozbudowy tkanki mięśniowej, w organizmie musi być produkowana spora ilość testosteronu. Testosteron jest natomiast typowo męskim hormonem. Co prawda kobiecy organizm też go produkuje, ale w na tyle niewielkich ilościach, że nie jest on w stanie jakoś znacząco ułatwić budowy mięśni. Te wszystkie muskularne panie, które biorą udział w zawodach sylwetkowych, zazwyczaj stosują sztuczne dopingi. W przeciwnym wypadku nigdy nie byłyby w stanie dojść do tak muskularnych sylwetek.
Sam trening siłowy może jedynie delikatnie wyrzeźbić ciało. Aby móc zbudować chociażby niewielką ilość dodatkowych mięśni, trzeba naprawdę mocno się postarać. Nawet panie, które latami ćwiczą na siłowni, nie mają jakoś szczególnie muskularnych sylwetek, bo po prostu nie są w stanie do nich dojść, jeżeli nie stosują dodatkowego dopingu i np. nie przyjmują testosteronu. Sam trening wraz z odpowiednią dietą jedynie ujędrni ciało i je wzmocni. Żadna kobieta nie powinna więc bać się ćwiczyć na siłowni.